Forum turystyczneTurystyka forum
Biura turystyczne
Baza turystyczna
Turystyka biznesowa
Turystyka krajowa
Turystyka zagraniczna wyjazdowa
Transport
Gastronomia
Turystyka zagraniczna przyjazdowa
Turystyka na świecie
Inne związane z branżą
Temat dowolny




Forum grupa: Biura turystyczne

Wątek: Prawdziwe opinie o biurze Triada
Autor: Czytelnik IP 193.200.47.*
Data wysłania: 2010-10-04 15:02
Temat: Prawdziwe opinie o biurze Triada
Treść: Andaluzja Hiszpania TRIADA PORAŻKA 7 +
Chciałem wszystkich przestrzec przed wyjazdem z Triadą na wycieczkę Hiszpania -Andaluzja . Totalna porażka i najgorsze moje wakacje jakie do tej pory zaliczyłem. Wycieczka kosztowała jak porządne wczasy w luksusowym hotelu a nie miała z tym nic wspólnego. Od początku zatem:
W biurze podróży pani poinformowała nas ,że oprócz standardowej ceny należy mieć przy sobie ok. 120 e na wstępy , które będzie zbierał rezydent na miejscu. W to 120 euro wchodzi ok. -wejścia do obiektów , opłaty za przewodników i 15 e na napiwki dla kierowców i przewodników. Dla mnie to jakaś kpina -przecież oni wszyscy dostają za swoją prace wynagrodzenie i co to znaczy ,że ja mam obowiązkowo składać się po 15 euro na napiwki. Paranoja, . Nikt się z tego z nami nie rozlicza. Ale skoro akceptuje warunki uczestnictwa nie mam nic do gadania. Dodatkowo dopłaciliśmy do obiadokolacji 300 zł bo to podobno się opłaca a problem posiłków mamy z głowy. A to wg mnie to tylko wyciąganie kasy. Porcje głodowe i nie dobre.
1)Pierwszy dzień wygląda tak:
Ci którzy byli na pobycie w pierwszym tygodniu zostali wykwaterowani o 10 godzinie w sobotę ze swoich pokoi hotelowych i czekali na busa do 14 godziny, który następnie zawiózł ich do hotelu pod Girone. A reszta ludzi , która zaczynała wycieczkę objazdem prosto z lotniska została przywieziona do tego hotelu. W tym dniu nie dostajemy obiadokolacji bo płaci się za 6 a nie za 7 kolacji na objeździe. Hotel jest zlokalizowany na obrzeżach Girony w kompleksie centrum handlowego. Obok jest wielka galeria handlowa ze wszystkimi firmowymi sklepami itp. Mc Donaldem i restauracjami wiec spokojnie można tam kupić coś do jedzenia. Tam od godziny 18 zostawieni jesteśmy już sami sobie do rana do śniadania. Hotel normalny , kategoria 3 gwiazdki, bez cudów ale w porządku, czysty. Niestety stracony dzień bo nie ma tam nic do roboty. Można samemu za 1,5 euro wsiąść w autobus i ok. 15 min drogi podjechać do Girony , zwiedzić i wrócić do hotelu.
2) dzień drugi
Rano pobudka i o 7 należy być na śniadaniu. Na śniadaniu bułki , słodkie magdalenki i rogaliki, jabłka soki , herbata , kawa, jakaś mortadela, ser . Po szybkim śniadaniu ( bo nie ma kochani tu czasu na delektowanie się smakiem kawy) do pokoi po walizki i jedziemy. Do autobusu wsiada się wg kolejności czytanej przez rezydentów. Podobno wg kolejności kupna , ale chyba ci co wykupili pierwszy objazd ( na szczęście my też) maja pierwszeństwo i mogą zająć lepsze miejsca. Najgorzej mieli ci z tyłu bo niestety Triada aby oszczędzić kasę wzbogaca się na biednych turystach i miała czelność zapakować ludzi na 7 dni ( gdzie większość czasu spędza się w autobusie) na ostatnie miejsca , tam gdzie jest 5 wspólnych miejsc, bez możliwości rozłożenia siedzeń. Po zapakowaniu jedziemy w kierunku Madrytu ok. 700 km . I w trakcie drogi padła nam klimatyzacja. Można sobie wyobrazić co się działo w autobusie . Myślałem ze umrę z upału. Nie wiem jak wytrzymali ci ludzie , którzy siedzieli z tyłu bo tam jak ktoś trafił miejsce na silniku to siedzenie jak na żywym ogniu. Niestety nasza pani rezydent mówiła ,że ten autobus jest bardzo dobry i ze nic nie może zrobić dopiero jak dojedziemy do Madrytu to podjadą na przegląd. Czegoś tu nie rozumie , kierowcy cały dzień mieli na to by porządnie przygotować autobus do drogi, w końcu jest to ich praca a my za to płacimy. W trakcie jazdy pani rezydent zbierała pieniądze , które mieliśmy mieć przy sobie , a które miały być na wspomniane wstępy. Ze 120 euro zrobiło się nagle 126,5 euro. Po czym pani dodała -ponieważ po drodze mijamy Saragosse to żeby nie mieć poczucia zmarnowanego dnia tylko w autobusie to jak państwo poskładacie się dodatkowo po 10 euro to kierowcy się tam zatrzymają, a jak będziemy już na końcu wracać do Walencji na nocleg końcowy to zobaczą państwo tez Walencję ( bo niech nikogo to nie zmyli to, że triada napisała nocleg pod Walencja to nie oznacza ,że oglądamy Walencję-tego nie ma w programie. Pomimo ,że przez nią przejeżdżają trzeba dodatkowo zapłacić, że nas tam wyrzuca i dadzą godzinkę na obejście samej katedry i placu. )Ale zatrzymamy się tylko pod warunkiem jak wszyscy się zgodzą i złożą. Więc nie ma szans o wybiciu się. Pani to argumentuje tym, że kierowcy nam robią przysługę i trzeba im za to cos dołożyć. Wszystko grubymi nićmi szyte-tu się składamy na napiwki, tu płacimy za ich pensję a tu jeszcze płacimy ,że łaskawie skręci w prawo. Traida wyciąga od ludzi pieniądze w każdej możliwej sytuacji. Pewnie oni nie widza tej kasy a pani rezydent odgórnie ma zebrać kasę i powiększyć naszym kosztem skarbonkę triady. Wysiadamy w Saragossie , wspólnie z rezydentem idziemy do katedry, oglądamy w katedrze tzn .tu jest to, tu jest to . Ok. to macie teraz państwo 1,5 godziny i proszę już załatwić w tym czasie toaletę. Robimy tym czasie parę zdjęci i chodzimy po placu głównym . Można siąść na ławce poopalać się albo coś szybko zjeść w restauracji na placu. Inne sklepy zamknięte bo to niedziela. Koniec wsiadamy do autobusu i dalej jedziemy do Madrytu. Ok. 21 dojeżdżamy pod Madryt. Szybkie położenie walizek i ci co zapłacili za kolacje z rezydentem Ida do restauracji . I tu to dopiero był śmiech. Restauracja w stylu dzikiego zachodu. Jak ktoś ma dość amerykańskiego żarcia to tu niestety takie mu zaoferują. Dostaliśmy na wstępnie talerz zwykłej sałaty z cebula, 4 oliwkami i plasterkiem pomidora. Po zjedzeniu takich pyszności następnie wniesiono garstkę frytek ( nie przesadzam można to porównać do najmniejszej porcji frytek z Mc Donalda)i pierś z kurczaka z plasterkiem zapiekanego sera żółtego na wierzchu. No i na końcu deser w postaci suchego ciastka cos w stylu naszego suchego hita . Ja z kumplem musiałem dojeść bułkami. Zona już nie jadała ale nikt z nas nie był najedzony. Potem spanko i koniec dnia. Tu mieszkamy pod Madrytem w jakimś mniejszym mieście w hotelu Holiday Express. Hotel ładny , pokoje na dobrym poziomie. Obok holelu są sklepy z ciuchami a kawałek dalej Carrefour wiec ci co nie mają kolacji mogą tam cos kupić. Ale nie ma tam barów aby cos zjeść tylko sklep . W tym hotelu zostajemy dwa dni .I nie ma tu czassu wolnego jak Pisza w katalogu , przyjeżdża się ok. 21
3) dzień trzeci.
Rano o 7 śniadanie. Tu już trochę lepsze niż ostatnio. Bułki, chleb , ser ,wędlina , sałatka owocowa, brzoskwinie, dżemy, musli, jogurty. Generalnie spoko. Szybkie jedzenie i do autobusu. Dostaliśmy już inny bo tamten był w naprawie. Jedziemy do Toledo i znowu pół dnia w autobusie. Dojeżdżamy do Toledo , zatrzymujemy się na górze aby zrobić zdjęcie panoramy miasta , szybko cyk cyk i znowu do autobusu . Potem zostawiamy autobus i idziemy do miasta. Tam czeka na nas pani przewodnik hiszpanka bezpłciowa i z nią idziemy zwiedzać miasto. Razem idziemy pod katedrę , opisują ją z zewnątrz a potem w środku. Ja osobiście z tego całego objazdu kojarze tylko autobus i zwiedzanie kościołów . Nie ma na tym wyjeździe czasu aby zrelaksować się i poczuć hiszpański klimat. Nie ma na to czasu . Wszystko jest tak na szybko i tak bez sensu zorganizowane, zwiedza się same kościoły i katedry w środku a potem zostawia się nam 45 minut do godziny czasu wolnego włącznie z załatwieniem toalety. Tu było tak mało wolnego czasu ,że my zdążyliśmy znaleźć toaletę skorzystać z niej podejść do dwóch sklepików i już koniec czasu wolnego. No i do autobusu Tu można zjeść coś w burger kingu bo na obiad to raczej nie ma czasu aby się rozsiąść. Jedziemy do Madrytu ok. 12 czy 13 godziny. Szybko , szybko bo mamy program do realizacji. I znowu kilka godzin w autobusie . Dojeżdżamy do Madrytu i tu oglądamy Madryt z autobusu. Dosiada się do nas polski przewodnik , bardzo fajnie mówił. I z nim jedziemy przez miasto. Pan mówi na prawo najwyższe budynki , na lewo Muzeum Prado , na prawo fontanna przy której spotykają sie piłkarze Realu Madryt , na lewo to , itd. Potem podjeżdżamy pod pomnik Don Kichota , wysiadamy robimy zdjęcie i znowu szybko do autobusu, jedziemy dalej , na prawo to na lewo to. O Stadion Realu Madryt wysiadamy robimy zdjęcie i szybko wsiadamy, jedziemy dalej, potem korrida wysiadamy zdjęcie przed budynkiem i szybko wsiadamy do autobusu. Potem dojeżdżamy do centrum wysiadamy i wspólnie idziemy zwiedzać miasto przechodzimy przez ulice , pokazują nam plac miasta, potem katedrę, jakieś budynki, i przewodnik opowiada o jakiś tam budynkach już nawet nie wiem o czym on mówił . śmieszne jest to ,że wspomina o największych obrazach i rzeczach wartych do oglądnięcia i dodaje -my tego nie zwiedzamy ale jakbyście państwo byli tu kiedyś to polecam zwiedzić. Hhehehe dobre nie . Potem dają nam ok. godzinki wolnego czasu no ale co zdążysz zobaczyć , toaleta , przejdziesz z zegarkiem w reku dwie ulice handlowe i szybko zbiórka. Wracamy do hotelu pod Madryt. Potem kolacja. Gorsza niż wczoraj. Na wstępie dwie zapiekanki, potem małe frytki i jakieś czerwone żylaste mięso z grilla , a na deser po gałce lodów śmietankowych. Spanie i pakowanie bo tu już do hotelu nie wrócimy.
4) dzień czwarty
Jedziemy do Cordoby. Po śniadaniu takim jak wczoraj ruszamy w kierunku Cordoby. Tu czeka na nas przewodnik . zwiedzamy meczet .Ładny ale ja już nie miałem siły na te kościoły , meczety . Tylko to nam pokazują. Cały czas z przewodnikiem i w połowie dnia do autobusu bo musimy dojechać do sewilli a to kupa kilometrów. śmieszne jest t, że nie ma czasu aby zwiedzić samemu miasto a potem wywożą nas na parking i 45 minut siedzimy pod autobusem bo kierowcy odpoczywają . Około 17-18 wracają z wycieczki i jedziemy na nocleg pod sewillą. Tym razem mieszkamy w czymś co przypominało mi czasu naszego PRL-u . Jest to kompleks czegoś takiego jak bungalowy w Egipcie . każdy wchodzi do pokoju z ulicy. W środku jak u nas na mazurach jak się jeździło na wczasy robotnicze. Moja zona znalazła w łazience za drzwiami uschnięte zwłoki karalucha. Ale to przecież tylko jedna noc. Na terenie obiektu jest odkryty basen. Basen mały ale można się popluskać. Potem idziemy na kolacje, Kolacja tym razem jest na terenie obiektu. I tu zaskoczenie kolacja pyszna - w formie bufetu. Po takiej dwudniowej głodówce wszyscy jedli jakby nigdy jedzenia nie widzieli. Warunki sypialne fatalne ale rekompensowało to jedzenie. Jest to jedyne miejsce gdzie w czasie całego pobytu było dobre jedzenie i gdzie był szwedzki stół bo reszt miejsc to dania serwowane i porazka. Spanie i rano ruszamy do Sewilli.

5) dzień piaty
Jedziemy do Sewilli. Po śniadaniu pysznym takim jak wczoraj ruszamy w kierunku Sewilli. Przed 11 dojeżdżamy na miejsce , Zwiedzamy Alkzar -ładny godny polecenia , wraz z jego ogrodami. Pani przewodnik oprowadza nas po zakamarkach Alkazaru. Potem wychodzimy i małą uliczka przez dzielnice żydowską idziemy pod katedrę. Nie jest tak Pisza w katalogu ,że idziemy przez dzielnicę pełna wspaniałych zabytków utytułowanych przy malowniczych placach i uliczkach z mnóstwem zakątków. Wiem ,że brzmi to nieźle ale prawda jest taka ,że jedną mała uliczka dochodzimy do placyku a z niego wąska uliczka trafiamy pod katedrę i tyle mamy zwiedzani Santa Cruz. Potem wchodzimy do katedry dowiadujemy się parę szczegółów i potem mamy 1,5 godziny czasu wolnego ale w tym już sami jak chcemy to możemy wyjść na szczyt wierzy katedralnej skąd widzimy sewille . więc na miasto po zejściu z wierzy nie zostaje za wiele czasu. Około pory obiadowej wyjeżdżamy z miasta . Jedziemy w kierunku Jerez de la Frontera. Tu ci którzy dodatkowo kupili wycieczkę fakultatywną jadą z kierowcą i przewodnikiem do pijalni win natomiast reszta jest wyrzucana dosłownie na ulice i tak mamy się plątać w małym miasteczku od 2 do 3 godzin aż tamci wrócą z bodegi. Nie ma tu nic do roboty. Można siąść na ławce i pospać. Paranoja na sewillę dali nam tak mało czasu a tu siedzimy i marnujemy czas. Potem jedziemy do Gibraltaru. Mieszkamy w hotelu. Dość przyzwoity . Bez cudów ale nie można narzekać. Wg nich 4 gwiazdki ale jak dla mnie to 3 gwizdki maksymalnie. Schodzimy do hotelowej restauracji. Dostajemy zimny makaron penne w sosie, potem gulasz z groszkiem i marchewka, bułkę i kawałek ciasta w stylu babki piaskowej. Spanie i jutro Gibraltar.
6) Dzień szósty. Rano śniadanie. Pomyłka bułki, ser, mortadela i tyle . panie pytają co pijemy bo same nalewają nam albo filiżankę kawy albo herbaty. I szybko następny a ty jak w barze mlecznym jedz szybko , i uciekaj bo wchodzi po nas następny autobus. Podjeżdżamy pod granice. Wysiadamy z autobusu i idziemy pieszo przez granicę . Ci co nie zapłacili 28 euro są zostawiani w mieście. Jedna ulica i parę sklepów . Do obejścia w pół godziny. A reszta pakowana jest do busów i z lokalnym kierowca jest obwożona po Giblartarze. Uważam ze trzeba wykupić tą wycieczkę bo samo pozostanie w mieście to tak jakbyśmy nie byli na Giblartarze. Busami wjeżdżamy na górę. Zatrzymujemy się przy rzeźbie śmigle poświęconemu Sikorskiemu. Zdjęcie i jedziemy dalej , pan pokazuje tu było to tu to , ale przez szybę. Zatrzymujemy się na tarasie widokowym gdzie widać Maroko , Ok. jedziemy dalej do jaskini świętego Michała. Bardzo ładna stalaktyty itp. Po wyjściu Czekaja na nas busy i miła niespodzianka małpki, które skaczą po lusterkach , dachach i robią sobie z nami zdjęcia. Miłe doświadczenie , jakaś odmiana po tym ciągłym lataniu po kościołach. To chyba była jedna z milszych wycieczek bo człowiek cos zobaczył a nie tylko ołtarze, które i tak mu się już myliły. Koniec zjeżdżamy na dół do miasta i tez mamy 1.5 godziny czasu wolnego > Można iść do katedry gdzie jest poświęcony Sikorskiemu mały ołtarzyk i podobno tam miał miejsce jego pogrzeb. Po południu wyjeżdżamy z Gibraltaru i jedziemy w okolice Grenady. Około 19 dojeżdżamy do Grenady. Wysiadamy z autobusu i jeszcze przed kolacja szybko mamy zwiedzić miasto. Pani przewodnik mówi ,że jutro tu już nie wrócimy bo jutro jedziemy tylko do Alhambry więc mamy tylko teraz okazję cos zobaczyć. Prowadzi nas pod katedrę. Rozdaje bilety i mówi sami mogą sobie państwo oglądnąć katedrę i kto oglądnie może zwiedzić miasto. Na wszystko macie niecałą godzinę. Myślałem ,że już nie wytrzymam. Cały dzień tu jedziemy ,żeby w 45 minut zobaczyć miasto i załatwić toaletę. Ludzie , którzy nie mieli kolacji w biegu szukali cos do jedzenia nie mówiąc o jakimkolwiek zwiedzeniu miasta. Ale nawet my go nie zwiedziliśmy bo w 20 minut to można dojść do końca ulicy i wracać. No i zbiórka i idziemy na przystanek bo kierowcy Czekaja . Jak się okazało to my czekaliśmy na nich 45 minut bo się spóźnili. A można było ten czas wykorzystać w inny sposób. Jedziemy do hotelu na noc w okolice Grenady. TU hotel w jakimś miasteczku. Market pod nosem więc można cos zjeść. Warto iść na piwo do pobliskich knajpek po jako tapas za darmo można dostać tosta , zapiekanego ziemniaka w czosnku , kiełbaske -dużo tego. My w hotelu mieliśmy kolacje. Pan lał po 2 chochelki zupy cebulowej , potem mięso gulaszowe , frytki, bułka i jogurt na deser. Obiad nawet dobry, ale mało. PO kolacji wszyscy idziemy na flamenco-wyjazd fakultatywny. Wystaliśmy się godzinę pod hotelem po czym poinformowano nas ,że wyjazd się nie odbędzie bo kierowcy maja jakiś problem i ,że zostaną nam jutro oddane pieniądze. Wszystko robione jest na szybko abyśmy zdążyli na flamenco, które i tak się nie odbywa. Mogliśmy chociaż w mieście dłużej zostać. No cóż pozostawiam to bez komentarza. Szkoda słów.
7) dzień siódmy. Rano śniadanie . Tu chyba było najgorsze śniadanie ze wszystkich- bułka, dżem ( nie było nawet sera żółtego) herbata i sok w kartonie do podziału na parę osób. Ruszamy rano do Alhambry. Bardzo ładna zwiedzamy ją z przewodnikiem lokalnym. Komnaty , ogrody. Potem mamy po zwiedzeniu około południa 20 minut na toaletę , kartki i powrót do autobusu, albo małą kawkę jak ktoś ma ochotę-do czego zachęca rezydentka. Zdążyłem iść do toalety i już musiałem wracać do autobusu bo jak tyle ludzi stanie w kolejce to co jestem w stanie więcej zobaczyć - NIC. Koniec jedziemy w okolice Walencji na nocleg. Po drodze ok. 18-19 docieramy do Walencji, za którą dodatkowo sobie zapłaciliśmy. Podprowadzają nas pod katedrę wchodzimy do środka . potem mamy godzinę czasu wolnego i do autobusu . Jedziemy do hotelu. Tym razem mieszkamy na peryferiach w Holiday Express. Holek w porządku na kolacje idziemy obok do restauracji. Dostajemy na wstępie sałatkę jarzynowa zawinięta w kawałek szynki, potem ziemniaki, cos w stylu kabaczka i niedobre mięso - wyglądało jak kawałek kiełbasy polany sosem, na deser rolada lodowa. Wracamy do pokoju i spanie
8) dzień ósmy- śniadanie i wyjazd na pobyt lub na lotnisko.
Ogólnie wyjazd męczący. Nie spełnił moich oczekiwań i nie tylko moich. Ludzie wszyscy narzekali, że maja poczucie zmarnowanego tygodnia i to za takie pieniądze. Miasta czy zwiedzone, nie powiedziałbym ja je kojarze tylko z kościołami i tyle. Nie było czasu na spokojne napicie się kawy , na poczucie Hiszpanii. Na normalne wakację. A miasta to musze jeszcze raz odwiedzić ,żeby powiedzieć,że znam Hiszpanie. Nigdy już nie pojade na tego typu objazdówkę. Zdzierstwo pieniędzy i tyle. Porazka pod każdym względem. NIE POLECAM. Załuje bardzo ,że tam pojechałem ale trudno człowiek uczy się na błędach ale jak ktos za te pieniadze ma leżeć na plazy , odpoczywac w super warunkach i jeść cudowne jedzenie to nie ma się nad czym zastanawiać

OdpowiedzPowrót do drzewa wątku

Odpowiedzi:


Powrót do wątkówOdśwież


Zgłoś problem z tą stroną »

Ogłoszenia praca turystyka, w turystyce


© 2024 FORUM-TURYSTYCZNE.PL. Wszystkie prawa zastrzeżone.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu i zawartej w nim polityki cookies.
strona główna | kontakt | reklama | linki
Ta strona używa COOKIES. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na wykorzystywanie cookies zgodnie z ustawieniami Twojej przeglądarki i akceptujesz regulamin strony. Szczegóły w regulaminie.
OK, zamknij