|
Wątek:
|
Fikcyjna kwatera w Zakopanem: pierwszy turysta oszukany
|
Autor:
|
Czytelnik IP 80.48.185.*
|
Data wysłania:
|
2011-01-09 17:15
|
Temat:
|
chore argumenty hotelarzy?
|
Treść:
|
Ja to rozumiem. Dla mnie najważniejsze jest odczucie klienta. Nie rywalizuję z biurem o klienta ale jeśli z biurem układam imprezę to używam swojego skromnego doświadczenia, nie na skróty i nie jakoś tam będzie. Nie ulegam również namowom, że skoro mam pusto to lepiej coś zrobić. Nie, jeżeli mi nie wystarcza środków na zrealizowanie na dobrym poziomie to w to nie wchodzę. Ale jeżeli wchodzę w wynegocjowane warunki to nie kombinuję jak coś w trakcie uczknąć. Spotkałem się z biurem, które chciało opędzić młodzież mielonym (nie mam nic do naszych mielonych) przecież i tak nie zjedzą. Wiem, 50% podanych dań młodzieży wyrzucam, ale dać trzeba i ma wyglądać należycie. Ach!!!! ile by się na ten temat powiedziało. Czasem klnę ale wszystkie zła załagodzi klient, który wraca i mówi "tęskniłem za wami", "jak miło nam do was wrócić", " Jak w domu" itp. i w drzwiach misiaczek z całą rodziną, jak widzi się jak dzieci klientów rosną na naszych oczach, jak godzinami wieczorem gramy w darts'a, kłócimy się, docinamy sobie, pijemy piwko przy ogólnej radości. Nowi goście kiedyś zapytali czy to rodzina do nas przyjechała. Praktycznie nie wiedziałem co powiedzieć. Żadna odpowiedź nie pasowała i każda pasowała. Jest to cudowne doznanie i czasem gratisy potokiem sypiemy. I to jest to. POzdrawiam serdecznie bo się rozkleiłem Hotelarz3*
|