|
Wątek:
|
Kraków mówi stop alkoholowej turystyce!
|
Autor:
|
Czytelnik IP 80.53.135.*
|
Data wysłania:
|
2007-02-07 14:57
|
Temat:
|
Kraków nie chce być Meliną Europy!
|
Treść:
|
Czytam na forum GW: "Straż miejska niech reaguje na ekscesy angielskiej łobuzerii!" Świetnie! To kolejne zaszczytne zadanie dla Straży w dziedzinie turystyka, bo do tej pory panowie mundurowi kierowani byli jedynie do zwalczania tzw. "nielegalnych przewodników". Niezorientowanym wyjaśnię, że w Polsce można trafić do więzienia nawet za przeprowadzenie turystów z autokaru do hotelu bez stosownych państwowych uprawnień, zdobywanych drogą kosztownych szkoleń i upokarzających egzaminów. A biada temu, kto by chciał coś o Krakowie opowiedzieć czy w ciekawy sposób zorganizować gościom czas. Znając desperację Pana Ziobry, wsadzającego do mamra za przysłowiową "jazdę po piwku" groźba ta jest całkiem realna. Oto więc utrzymywanie kuriozalnego, komunistycznego prawa ma swoją konsekwencję - turystyka przyjazdowa wygląda jak wycieczki zakładowe w czasach Gomułki. Żenujące są historie o ludziach z inicjatywą, jak np. firma Crazy Guides z Nowej Huty, którzy muszą uciekać się do kruczków prawnych "działalność artystyczna, osobiste doradztwo turysty itp." aby legalnie sprzedawać swój oryginalny produkt. Sam jako jedyny w Małopolsce oganizuję od kilku lat serie tygodniowych wycieczek rowerowych. Nie biorąc ani grosza z państwowej kasy (za to płacąc wysokie podatki) stworzyłem autorski, dobrze rozpoznawalny w Niemczech i Wlk. Brytanii produkt turystyczny. Dzięki mojej inicjatywie kilka tysięcy miłych i spokojnych gości co roku odwiedza Kraków i Beskidy. Wolę się tym jednak nie chwalić, bo nie wiem, czy jakiś zazdrosny były komuch nie znajdzie na tę nietypową działalność "paragrafu" i nie będę musiał zwijać interesu.
Wściekłość mnie ogarnia, kiedy czytam jak to teraz miasto za pieniądze z moich podatków rozpocznie "wzmożoną kampanię promocji walorów" dla "kulturalnej klienteli". W mojej 17-letniej pracy w branży nie raz się napatrzyłem na scenki typu pijani samorządowcy na targowych stoiskach, czy stosy bezużytecznych folderów (kiepskie zdjęcia i koszmarny język) za których przygotowanie pieniądze wzięli "znajomi królika". Niech tylko miejscy urzędnicy nie zapomną ostrzec owych zainteresowanych walorami turystów, że w świetle prawa nie wolno im zwiedzać miasta w zorganizowanej grupie bez wysoko płatnej eskorty. Brytyjskie biura turystyki kulturalnej z którymi od lat współpracuję niechętnie rozwijają ofertę do Polski słysząc o ekscesach Straży Miejskiej szykanującej przewodników, czy dowiadując się że wycieczka pod opieką np. historyka sztuki nie może się odbyć bez kosztownej "opieki" figuranta, jak za najgorszych esbeckich czasów. Nic dziwnego, że masowo przyjeżdżają jedynie ci, którym za przewodnika wystarczy zapach uryny.
Politykom i samorządowcom z Ratusza, zamiast wydawać kasę na rzeczy, na których nie za bardzo się znają sugerowałbym raczej działania stricte polityczne. W końcu jest u władzy ekipa zawzięcie walcząca z resztkami komunizmu. Zamiast babrać się w pokrytych kurzem teczkach niech wreszcie zlikwiduje te uchwalone kiedyś "rzutem na taśmę" przez koalicję SLD-PSL skansenalne prawo i stworzy normalny, wolny rynek usług przewodnickich i turystycznych, a na pozytywne efekty nie będzie trzeba długo czekać.
Właściciel Biura.
|