|
Wątek:
|
Błąd przewodnika przyczynił się do śmierci dwóch polskich tu
|
Autor:
|
Czytelnik IP 83.22.79.*
|
Data wysłania:
|
2007-08-27 10:12
|
Temat:
|
Nie wydawajcie wyroku na pilota
|
Treść:
|
Pracowałam kiedyś jako rezydent na Krecie i obsługiwałam tę wycieczkę do wąwozu Samaria. Przyjętą tam praktyką, dla wszystkich grup, nietylko polskich, jest to że pilot rozstaje się z grupą przed wejściem do wąwozu, czeka przed wejściem aż wszyscy turyści wejdą do wąwozu. Pilot rusza na końcu, czasem nawet po godzinie za swoją grupą. Trasa jest długa, liczy ok. 7 km a nie 17 jak napisano w tekście, ale dość łatwa i dobrze oznaczona, naprawdę trudno się zgubić. Trasa jest jedna i wszystkie grupy nią idą więc na trasie jest całkiem spory ruch. Pilot nie ma obowiązku iść z grupą bo na tak długiej trasie, każdy ma własne tempo, czas przejścia jest tak dostosowany aby nawet bardzo wolnym tempem zejść i jeszcze mieć czas na obiad na dole. Oczywiście pilot powinien te szczegóły przekazać grupie, a na dole sprawdzić czy wszyscy doszli. Dla pilota to jedna z łatwiejszych i przyjemniejszych wycieczek fakultatywnych na Krecie, tyle że trzeba bardzo wcześnie wstać. Na wycieczkę tę wybierają się ludzie którzy lubią chodzić po górach a nie panienki w szpileczkach. Po trasie chodzą strażnicy z wąwozu. Naprawdę więc dziwi jak ta para mogła się tam zgubić a pilota zostawiłabym w spokoju dopóki sprawa się nie wyjaśni.
|