|
Wątek:
|
Baba Mazowiecka - nowym produktem turystycznym!
|
Autor:
|
Czytelnik IP 77.113.37.*
|
Data wysłania:
|
2008-01-29 13:30
|
Temat:
|
Produkt turystyczny przeznaczony dla dzieci i młodzieży
|
Treść:
|
Szanowni Państwo! Miałam okazję wysłać dziecko na kolonie z biura Tertur. I jakież było wielkie moje rozczarowanie. Nie tylko zresztą moje. Inni rodzice też byli bardzo niezadowoleni. Po pierwsze: oferta obejmowała cały szereg ciekawych zajęć. Miało być robienie kwiatów z krepiny. No i było, ale tylko dla ograniczonej grupy 5-6 dziewczynek. Miało być lepienie z gliny. Owszem było, ale tylko raz (jedna grupa, która lepiła wcześniej musiała po zakończeniu zniszczyć swoje prace, by odzyskać glinę dla drugiej grupy. Jakież było rozgoryczenie niektórych dzieci, które wykonało pracę dla mamy!). Miało być strzelanie z wiatrówki i faktycznie raz było. Ale miało być również strzelanie z łuku, ale się nie odbyło, bo Pani Kacperska zgubiła łuk! Miało być pływanie na rowerach wodnych. Oczywiście nie było wcale. Gdy w przeddzień wyjazdu dzieci upomniały się o to, otrzymały propozycję pływania po godz. 19, a więc wieczorem. Tylko z kim miały pływać? Wychowawczynie tę propozycję zawetowały. I słusznie! Ja też nie chciałabym brać na siebie takiej odpowiedzialnośći. Nie odbyła się jedna z oferowanych wycieczek. Pozostałe zorganoziwane były bardzo chaotycznie, okrojone z wszelkich możliwych tam atrakcji. Na całym turnusie panowała dezorganizacja: plany wychowawców musiały być zmieniane pod wpływem impulsu p. Kacperskiej. Dzieci skarżyły się, że wychowawcy ustalili plan dnia a p. Kacperska wpadała i narzucała swoje pomysły nie pytając nikogo o zdanie. Współczuję im bardzo, bo jak bardzo trzeba być elastycznym, by z marszu dostosowywać się do czyichś kaprysów chwili. Takie sprawy ustala się z kadrą wcześniej. Wychowawczynie przeszły niezłą gehennę. O ile zdążyłam się zorientować to nie tylko kolonie są źle zorganizowane. Rozmawiałam kiedyś z nauczycielami naszej szkoły, którzy z p. Kacperską byli na wycieczkach i mówili chaosie tam panującym. Również w Macierzyszu w drewnianej chacie (tylko dzięki przytomności umysłu pomagających córki i synowej zajęcia miały ręce i nogi). Miałam wrażenie, że próbowali mnie ostrzec wówczas przed wysyłaniem dziecka na wypoczynek z tego biura. Wówczas to zlekceważyłam. Niestety - te zarzuty potwierdziły się. Przemyślcie Państwo dobrze, a przynajmniej zasięgnijcie języka, zanim podejmiecie decyzję o współpracy z biurem Tertur. Być może inni mieli lepsze doświadczenia niż ja.
|