|
Wątek:
|
Beatur zaprasza do siedziby w Poznaniu
|
Autor:
|
Czytelnik IP 78.88.199.*
|
Data wysłania:
|
2015-01-02 01:05
|
Temat:
|
Uwaga na Beatur!
|
Treść:
|
Tak zniesmaczony nie wróciłem jeszcze z żadnej wycieczki. Wyjazd z Bielska - Białej miał nastąpić o godz. 02:30. Wyjechaliśmy prawie godzinę później i gdyby nie pobliska stacja paliw, prawdopodobnie nabawilibyśmy się co najmniej grypy i odmrożeń. Jak się później okazało - nie wszyscy pasażerowie byli na liście i nie dla wszystkich było miejsce w autokarze. A jeśli już jesteśmy przy autokarze - co to ma być za tłumaczenie, że toaleta jest nieczynna z powodu niskiej temperatury? Sześć godzin podróży bez toalety - paranoja! Teraz Pan Pilot - przewodnik bez uprawnień, co chwilę zmieniał plan wycieczki. Zabrał nas w Wiedniu do parku przylegającego do pałacu, mówiąc, że będziemy tam mieli godzinę czasu wolnego. Gdy po godzinie spytałem, kiedy ten czas wolny będziemy mieli - odpowiedział, że nie będzie, bo nie ma czasu. Po przyjeździe do Ringu nie dało się ustalić miejsca ani godziny zbiórki, gdyż Pilot ignorował nasze pytania. Dopiero w obliczu ognia pytań kilku osób zdecydował gdzie mamy się spotkać. Godzina1:20 - miejsce zbiórki. Wszyscy są punktualnie, tak jak prosił Pilot (mieliśmy odjeżdżać z miejsca, w którym autokary wg Pana Pilota nie mogą parkować, więc należy szybko do niego wsiąść - bo tak trudno załatwić parking… po co w takim razie Biuro zbierało od każdego 10 euro?!). I znów 40 min na mrozie. Przewodnik 20 metrów od grupy ignoruje pytania i skargi, tłumacząc że on przecież też czeka. Gdy o 3:00 nareszcie podjechał autobus usłyszeliśmy od kierowcy, że "to my mamy czekać na niego, a nie on na nas". Wsiedliśmy. Okazało się, że brakuje dwóch osób. Co na logikę należy w takim wypadku zrobić? Ja np. sprawdziłbym obecność i zadzwonił do osób, których nie ma. Pan Pilot miał lepszy pomysł - czekać (w miejscu, w którym jeszcze 12 godzin wcześniej twierdził, że nie mogą stać autokary. A co, gdyby coś się tym dwóm osobom stało i trafiłyby do szpitala? Czekalibyśmy całą noc?! Na szczęście zguby się znalazły i wreszcie udało nam się wyruszyć. Nie polecam nikomu!
|