Forum turystyczneTurystyka forum
Biura turystyczne
Baza turystyczna
Turystyka biznesowa
Turystyka krajowa
Turystyka zagraniczna wyjazdowa
Transport
Gastronomia
Turystyka zagraniczna przyjazdowa
Turystyka na świecie
Inne związane z branżą
Temat dowolny




Forum grupa: Biura turystyczne

Wątek: Czy ktoś może powiedzieć coś pozytywnego o Almaturze?
Autor: Czytelnik IP 89.231.103.*
Data wysłania: 2015-07-16 03:22
Temat: Czy ktoś może powiedzieć coś pozytywnego o Almaturze?
Treść: Witam,

Opiszę sytuację dosłownie sprzed chwili i mam nadzieję, że zrobię to obiektywnie a wnioski wyciągniecie sami.
Posłałem syna na poniższy młodzieżowy obóz rekreacyjny organizowany bodajże przez Almatur z siedzibą w Opolu:
Czechy-Żelazna Ruda. 12 dni - właśnie trwa: 12 lipca - 23 lipca.
http://www. almatur. pl/czechy-szumawa-zelezna-ruda-oboz-rekr eacyjny__OCOZ~BELVEDER_R__lato. html
Dziś wg programu miała mieć miejsce całodzienna wycieczka do Salzburga. Gdy się zaczęła i dzieci autokarem podążały do Salzburga, krótko przed 14-tą dostałem sygnał od syna, że autokar ma awarię. Czekają na jej usunięcie stołując się przydrożnym McDonald’s. Ok., zdarza się. Szczęśliwie mamy lato, mrozów nie ma. Syn obiecał sms-ować , gdy sytuacja wróci do normy i wycieczka będzie kontynuowana. Po sześciu godzinach, przed 20-tą ustalam w rozmowie z synem, ze wciąż koczują w przysłowiowym polu. Ma dotrzeć rezerwowy autokar, ale nie wiadomo kiedy. W ramach rekompensaty - ponad 40-tce dzieci zafundowano kanapki z McDonald’s. Co za ulga. Dzwonię na kontaktowy nr komórki do kierownika (opiekuna) wycieczki. Wraz z podstawowymi danymi, rozdawano go na pasku rodzicom w dniu wycieczki przez panią - opiekuna obozu. Nic. Nie ma takiego numeru - słychać w słuchawce. Dzwonię więc na podane także na tym samym pasku alternatywne źródło kontaktu - "ALMATUR HELP LINE". Tam telefon zostaje odebrany, ale odbierająca go pani nie ma pojęcia o awarii i dowiaduje się o fakcie ode mnie. Nie jest w stanie mi nic powiedzieć. Nie oferuje, abym - na przykład poczekał, Ona ustali - co i jak - i odzwoni. Po prostu biernie odpowiada na pytania formie "nie wiem", "nic nie wiem", "nie potrafię odpowiedzieć". Jestem wciąż pełen zrozumienia, cierpliwy i akceptując wypadki losowe przyjmuję zapewnienia syna, że podobno zamienny autokar już, zaraz dotrze - za dobrą monetę.
Po kolejnych trzech godzinach, ok. 23-ciej dociera do mnie już bez jakichkolwiek złudzeń, że ktoś, kto powinien panować nad całą sytuacją - kompletnie nie stanął na wysokości zadania. Dzieci od 9 godzin koczują w zepsutym autokarze i wokół niego, bez obiadu, bez dachu nad głową. Dzwoniąc po raz kolejny do "ALMATUR HELP LINE" słyszę tylko zapewnienia, że zamienny autokar jest w drodze a pani Maria (bez podawania nazwiska - domyślam się, że pani opiekun wycieczki , na pasku także nazwiska zabrakło) - nie jest przecież niczemu winna. Informując osobę z "Line help", że z pilotem wycieczki brak kontaktu telefonicznego, ustalam po żądaniu podania takiegoż telefonu, że podany numer jest kompletnie inny, niż ten który udostępniono nam na paskach w dniu wyjazdu autokaru rozpoczynającego obóz. Dzwonię na nowo podany numer. Tym razem pani Maria - opiekun wycieczki odbiera. Rozmowa ma z perspektywy zaniepokojonego rodzica - mało optymistyczny przebieg.
No tak, dzieci są uziemione w zepsutym autokarze faktycznie od ponad 10 godzin (jest nieco po północy), ale to dlatego, że wycieczkę zorganizowaliśmy w obcym terenie (a w folderze reklamowym stoi, że robią to od wielu lat). I przecież pani Maria też już jest zmęczona i też chciałaby wraz cała 45-osobową wycieczką wrócić do hotelu. Dlaczego telefon kontaktowy podany w dniu wyjazdu jest inny od tego udostępnionego po naleganiach w "ALMATUR HELP LINE"? Odpowiedź jest rozbrajająca: bo przez niedopatrzenie rozdano telefon - co prawda aktualny, ale w zeszłym roku. W tym roku się zmienił. Ale przecież dzieci właśnie go dostały i miały przekazać rodzicom dalej (kwadrans wcześniej jeszcze nic o tym nie wiedziały). Próby uzyskania racjonalnej odpowiedzi - dlaczego wszystko to trwa prawie pół doby nie są zakończone sukcesem. Bo zastępcze auto mamy 40 km od naszego hotelu (czyli, na cywilizacyjnie rozwiniętych drogach Czech-Austrii to jakieś 20 dodatkowych minut. Przecież to nie mongolski step, czy bezdroża Afganistanu).
Czy wycieczka do Salzburga opłacona w ramach obozu będzie jednak zorganizowana ponownie? Brak wiążącej odpowiedzi. Co z rozkładem dnia przyszłego, jeśli dzieci dopiero nad ranem dotrą do hotelu? Czemu, widząc, że cała awaria dramatycznie się przedłuża - nie zapewniono im godziwego noclegu, gdzieś w pobliżu, na miejscu? Dlaczego nie zadbano o sprawnie funkcjonujący kontakt z rodzicami podczas całego incydentu? Kto ponosi odpowiedzialność za tak skandalicznie długi czas reakcji?... Nie można było na to wszystko uzyskać sensownej odpowiedzi. Pani tez czuje się zmęczona, pani też jest w niekomfortowej sytuacji… i tak dalej. A gdzie w tym wszystkim są dzieci? O 1.00 w nocy (dzisiaj - 16 lipca) syn prosi, abym już nie dzwonił - zarówno do niego, jak i przede wszystkim do pani, bo próbuje się przespać na siedzeniu w zepsutym autokarze (jak wszyscy inni) i jakoś całość przeczekać. Poza tym przekazuje, że dzwoniono do pani opiekun wycieczki z "ALMATUR HELP LINE", że rodzice skarżą się i, że ogólnie mają pretensję (że zawracają głowę i to cały czas ci sami - czyli przekazano którzy, podając nr komórek z których dzwoniono - podawaliśmy je na wszelką ewentualność wypełniając kartę dziecka).
Kwadrans po 1.00 w nocy dostaję od syna telefon oczekiwany od pół doby: "siedzimy w rezerwowym autokarze, który właśnie dotarł i wracamy do hotelu. Dotrzemy do niego za ok. 3 godz.".
Między 14.00 popołudniu 15 sierpnia a 1.00 w nocy 16 sierpnia - taki jest czas reakcji firmy Almatur na podobne "wypadki losowe" w sercu Europy, przy świetnej infrastrukturze drogowej i obozie organizowanym w to samo miejsce - co podkreśla Almatur na stronach reklamowych - od wielu, wielu lat.
Obóz opłacony z góry, miała być profesjonalna kadra i bezpieczny serwis. Po dzisiejszej, ewidentnie obnażającej brak organizacji, nadzoru, koordynacji i elementarnego choćby przygotowania - wpadce, zarówno na płaszczyźnie komunikacyjnej jak i organizatorskiej - nachodzą mnie wątpliwości, czy powierzyłem dziecko w dobre ręce i czy przez pozostały tydzień obozu będę czekał na Jego powrót spokojnie. Zaczynam się przyłapywać na tym, że myślę od kilku godzin w kategoriach: oby wszystko się dobrze skończyło. Tak nie powinno być. Nie chcę niczego przesądzać, ale ja już chyba w przyszłości drugiej szansy Almatur-owi raczej nie dam. Zapłaciłem za profesjonalizm a nie za wachlarz dodatkowych obaw, których i tak nie brak w życiu codziennym dzielonym z nastolatkiem.
A za dni kilka opiszę rzecz w prasie, w wydawnictwie w którym pracuję. Może ktoś się zreflektuje i w przyszłości wyda rodzicom przed wyjazdem paski z aktualnymi namiarami kontaktowymi, poprawi komunikację w "help linii" która w niczym nie pomaga poza podnoszeniu ciśnienia zaniepokojonym rodzicom, zadba o alternatywne rozwiązania na wypadek sytuacji losowych i skróci czas reakcji z pół doby do 2-3 godzin maks.
Bo przecież zwyczajnie, tak być nie może, jak to opisano powyżej, w biurze turystycznym legitymizującym się wieloletnią tradycją.

OdpowiedzPowrót do drzewa wątku

Odpowiedzi:


Powrót do wątkówOdśwież


Zgłoś problem z tą stroną »

Ogłoszenia praca turystyka, w turystyce


© 2024 FORUM-TURYSTYCZNE.PL. Wszystkie prawa zastrzeżone.
Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu i zawartej w nim polityki cookies.
strona główna | kontakt | reklama | linki
Ta strona używa COOKIES. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na wykorzystywanie cookies zgodnie z ustawieniami Twojej przeglądarki i akceptujesz regulamin strony. Szczegóły w regulaminie.
OK, zamknij